Składam sobie dziś rano wczorajsze pranie i słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości. Odczytuję i własnym oczom nie wierzę...
"Dzień dobry, termin Pani zabiegu implantacji portu to środa, 7.08.2019 r. Zapraszam tego dnia o godzinie 7:15 na Oddział Intensywnej Terapii. Przygotowanie pacjenta: w przeddzień zabiegu, wieczorem, należy dokładnie umyć całe ciało. Należy wziąć poranną dawkę leków przyjmowanych na stałe, w przypadku leków przeciwkrzepliwych zastosować się do zaleceń lekarza. Pacjent przychodzi do szpitala na czczo, to znaczy ostatni posiłek spożywa wieczorem w dniu przed zabiegiem, a do 2 godzin przed zabiegiem może napić się np. niegazowanej wody. Pacjent przynosi ze sobą: skierowanie do szpitala, dokument tożsamości, wyniki ostatnich badań krwi (jeśli były wykonywane poza naszą placówką) i zgłasza się do recepcji, a po przyjęciu do Działu Intensywnej Terapii. Zabieg przeprowadzany jest na Bloku Operacyjnym w znieczuleniu miejscowym i trwa około 45 minut. Pacjent wypisywany jest do domu tego samego dnia. Portu można zacząć używać po zagojeniu rany pooperacyjnej, czyli po mniej więcej 7 dniach. W razie wątpliwości i pytań, proszę o kontakt: nr telefonu, imię i nazwisko, lekarz anestezjolog".
No to ja za telefon i dzwonię, skoro doktor tak ładnie prosi...
Odpowiedział na wszystkie moje pytania, wyjaśnił wszystkie wątpliwości, uspokoił mnie w związku z bólem fizycznym ("jedyny ból, jaki będzie Pani odczuwać, to ten związany z podaniem znieczulenia"), wypytał o przyjmowane leki, o wagę i wzrost, mało tego - na wieść, że dwa dni po implantacji portu mam chemię - stwierdził, że zabezpieczy mi ranę dookoła portu w taki sposób, żebym mogłam dostać wlew już przez port.
Powiedział, że jestem pierwsza na liście zabiegowej pacjentów przewidzianych na ten dzień i że o godzinie ósmej będę już leżeć na bloku. Spytał kiedy będę robić badania krwi i poinformował, że sprawdzi wyniki w systemie - interesuje go poziom płytek krwi oraz leukocytów, a także czas krwawienia i krzepnięcia. Jeśli nie zadzwoni do mnie we wtorek rano, to znaczy, że parametry krwi są dobre i w związku z tym w środę normalnie stawiam się o 7:15 w szpitalu.
A o reszcie pogadamy sobie podczas zabiegu, bo jedyną niedogodnością, jak to określił, będzie moje leżenie na stole operacyjnym pod przykryciem złożonym z niebieskich szmatek.
Normalnie szok! W życiu bym się nie spodziewała takiej wiadomości od lekarza i takiej otwartości na potrzeby, pytania i wątpliwości pacjenta. Ów lekarz jest kierownikiem Bloku Operacyjnego, specjalistą anestezjologii i intensywnej terapii. Od znajomej pielęgniarki, która z nim pracuje, wiem, że jeśli chodzi o implantację portów, nie ma sobie równych.
Port dożylny - jakby ktoś był zainteresowany co to jest i do czego służy.