Ostatni raz w ciucholandzie byliśmy wszyscy troje przed moją pierwszą chemią, czyli musiało to być w którąś sobotę przed piętnastym maja.
Dzisiaj najbardziej "obłowił" się Mąż - trzy pary dżinsów, trzy T-shirty, dwie pary krótkich spodenek i sweter na suwak. Mamusia wybrała sobie trzy bluzeczki i sweterek. Mnie przypadł w udziale T-shirt, kamizelka, spodnie i krótkie spodenki, które bardzo mi się przydadzą jak pojedziemy nad morze.
Z dwoma siatkami pełnymi ubrań przyjechaliśmy do kawalerki. Na obiad zamówiliśmy chińskie jedzenie, a potem zjedliśmy po kawałku ciasta wiśniowego, wypiliśmy po kawie z mlekiem i testowaliśmy czekoladę studencką oraz likier kawowy - z mlekiem i kostkami lodu jest pyszny - nawet i ja się skusiłam.