Mogę zrozumieć, że pacjenci i personel na onkologii komplementują moje króciutkie włosy, bo niejako stają się one symbolem mocy samonaprawczej organizmu. Ale coraz częściej doświadczam komplementów ze strony zupełnie obcych osób w miejscach publicznych. Przyznam, że jestem zdumiona i nieprzyzwyczajona do takich reakcji.
W związku z powyższym postanowiłam wreszcie umówić się do swojej fryzjerki, żeby nadała jakiś kształt rosnącym we wszystkie możliwe strony kosmykom. Za wiele roboty mieć ze mną nie będzie, gdyż wymagam raczej męskiego strzyżenia - i to najpewniej maszynką. Zatem za równiutkie trzy tygodnie oddam się w fachowe ręce.
A cały ten tydzień, oczywiście poza planowymi "seansami" radioterapii, udzielam się towarzysko, mając wychodne popołudnia. Dzisiaj spotkałam się z koleżanką na kawie i ciastku w kawiarni. Jutro podobnie, lecz ze świeżo poznaną podczas rehabilitacji znajomą. W czwartek mam zaległą (za sobotnią rocznicę poznania) oraz a conto Walentynek randkę z Mężem, a w piątek jadę do koleżanki z licealnej klasy na walentynkowy, pięcioosobowy, babski wieczór.