Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

sobota, 1 sierpnia 2020

3120. Wydaje się

Mąż, ja i Psiak pojechaliśmy dziś rano autobusem do fizjoterapeutki. Głos Rozsądku na mobilizację tkanek miękkich, a ja na oklejenie taśmami. Za dwa tygodnie znowu się spotkamy, ale chyba już po raz ostatni, gdyż po pokazaniu nam zestawu ćwiczeń, cała reszta będzie należeć do nas i zależeć od nas.

Dyrektor Wykonawczy dokończył dzieła pompowania piłki, która jest naprawdę ogromna - większa niż na wczorajszym zdjęciu. Ledwo wcisnęłam ją między sofę, półkę z książkami a parapet okienny. Prawie na styk dajemy radę przenieść ją przez drzwi.

Po powrocie od rehabilitantki rozmawiałam z koleżanką z licealnej klasy, która bez problemu zgodziła się zawieźć mnie i Rudzielca na konsultację do weterynarza do innego miasta. Jego nazwisko od wczoraj padło już trzy razy - od trzech różnych osób. 

Zadzwoniłam więc do gabinetu doktora i umówiłam nas na 19. sierpnia. Miziak ma być dwanaście godzin na czczo, bo żeby wykonać RTG łapki trzeba go uśpić, a przedtem zrobić badania krwi. Cena za wizytę? Trzy razy taniej niż u miejscowego specjalisty, co do kompetencji którego zdania i opinie są bardzo podzielone.