Od wczoraj wzięłam się za pisanie ostatniej już części swojej historii, która będzie dostępna na onkologii pod koniec września lub na początku października. Tak mnie to pochłonęło, że zapomniałam o wszystkim - jedynie głód, pragnienie oraz potrzeby fizjologiczne odciągają mnie od laptopa.
Sporo tego jest - od czasu po operacji w listopadzie 2019 do chwili obecnej. Plus zdjęcia. Ale - jak zawsze do tej pory - dam radę. Na razie skopiowałam cały tekst i wykasowałam to, co niepotrzebne. Zostało czterdzieści parę stron do streszczenia, żeby w finalnym efekcie mieć nie więcej niż osiem do dziesięciu do złamania.
Korzystam z przerwy od badań i wizyt, gdyż dopiero w piątek mam się pojawić na kontrolnym USG piersi. Póki co urlopuję się w domu.
Dzisiaj wybieramy się z Mężem po bilety na pociąg nad morze - w przedsprzedaży można je kupić na miesiąc wcześniej. Trochę ryzykujemy, bo nie wiadomo jak się będzie przedstawiała sytuacja z pandemią, ale z pełną świadomością wchodzimy w to.