To jedno tytułowe słowo najlepiej oddaje - nomen omen - klimat ostatnich dni. Gdyby nie zamontowane w ubiegłym roku roletki w oknach oraz dwa wentylatory (nasz i Mamy) nie wiem jak dałabym radę funkcjonować.
W piątek pojechałam na onkologię na kontrolne badanie USG. Nie wykazało ono nic niepokojącego, ale dla pewności jeszcze w tym miesiącu trzeba będzie zrobić rezonans z kontrastem, gdyż zmianę w prawej piersi należy bacznie obserwować.
Ten tydzień mam wolny od wizyt lekarskich. Dopiero w sobotę, razem z Mężem, jedziemy prywatnie do rehabilitantki. W przyszły poniedziałek za to czeka mnie ostatni już zastrzyk Herceptyny i badania krwi.
Póki co, przez najbliższe pięć dni, mogę sobie pozwolić na siedzenie w domu. Jedynie po zachodzie słońca wychodzę z Rudzielcem na nie za długi spacer, bo zarówno Psiak, jak i ja słabo znosimy takie temperatury - w przeciwieństwie do zatrwianów podarowanych przez Dyrektora Wykonawczego.