Sobotę i niedzielę w dużej mierze przespałam - bo było upalnie, bo miałam focha, bo nic mi się nie chciało. Za to wczoraj sporo się działo.
Dwudzieste siódme spotkanie z chemioterapeutą, podczas którego dostałam zlecenie na ostatni (osiemnasty) zastrzyk Herceptyny, skierowanie na rezonans magnetyczny piersi z kontrastem (do wykonania najwcześniej w październiku), skierowanie na badania poziomu kreatyniny i wapnia (pobrali mi krew po iniekcji), skierowanie na EKG i do kardiologa (wizyta umówiona na pojutrze) i zlecenie na zabieg pielęgniarski, czyli wlew kwasu zoledronowego (również w najbliższy czwartek).
Kwas zoledronowy należy do tak zwanych bisfosfonianów, czyli leków działających przeciwnowotworowo. Ich zadaniem jest zmniejszenie ryzyka nawrotu choroby, lecz chronią one także kości przed osteoporozą. Zalecane są pacjentkom po menopauzie.
Będę przyjmować kwas zoledronowy w formie wlewu raz na sześć miesięcy. W moim przypadku lek nie jest refundowany, ale jedna dawka kosztuje około stu piętnastu złotych, więc jeśli może mi on pomóc w zmniejszeniu ryzyka przerzutów do kości, nie jest to koszt, którego nie byłabym w stanie ponieść raz na pół roku.
Nie wolno mi się opalać, a po nowym roku powinnam - w ramach badań przesiewowych - zrobić wreszcie kolonoskopię, bo nigdy jej jeszcze nie miałam, choć kilka razy dostawałam skierowania. Trzeba dbać o zęby, a ewentualne leczenie konsultować z chemioterapeutą. Doktor zalecił też zaszczepienie się przeciwko grypie.
W czwartek tylko na chwilę mam się pokazać lekarzowi, by sprawdził wyniki badań kreatyniny oraz wapnia (na kolejnej wizycie spotkamy się dopiero 16. października). Odbiorę też wypełniony przez niego wniosek, który wraz z innymi dokumentami, zaniosę do MOPR-u jeszcze przed wyjazdem nad morze. Orzeczenie o niepełnosprawności mam bowiem ważne do końca września, a papiery o jego przedłużenie można składać nie wcześniej niż na trzydzieści dni przed upływem poprzedniego terminu.
Pilnuję więc dokumentów, kseruję co trzeba, żeby potem na onkologii dostać pieczątkę "za zgodność z oryginałem". A że sporo tego się przez rok uzbierało, wcale się nie nudzę. Mąż dokupił mi nawet piątą teczkę z koszulkami, gdyż tamte cztery są już pełne.