Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

piątek, 31 lipca 2020

3119. Przy piątku

Wczoraj wieczorem Mąż przywiózł odebraną ze stacji benzynowej przesyłkę z zamówioną przeze mnie piłką. Pompował ją i pompował, a i tak jeszcze nie skończył.



Rano, po powrocie ze sklepu, Dyrektor Wykonawczy przyniósł mi chyba najdłuższe słoneczniki, jakie kiedykolwiek od niego dostałam. Niestety - musiał je skrócić, bo nie mieściły się do żadnego flakonu.


Byłam dziś z Psiakiem u weterynarza - po tabletkę na odrobaczenie i po to, by doktor skrócił mu pazurki. 


Rudzielec bardzo grzecznie pozwolił sobie wszędzie zajrzeć i dał się zbadać. Szczególnie niepokoiła nas lewa tylna łapka. Zaobserwowaliśmy bowiem, że dość dziwnie siada, a kiedy zbiega ze schodów, ciągle ją podkurcza, a podczas chodzenia zarzuca go na lewą stronę.

Lekarz stwierdził, że Miziak ma nawykowe zwichnięcie rzepki do przyśrodka w lewym kolanie i zalecił zabieg chirurgiczny. Wstępnie umówiłam się za trzy tygodnie na konsultację do innej lecznicy, bo ponoć tylko najdroższy (i z mieszanymi opiniami) weterynarz w mieście przeprowadza taką operację. Jest też jeszcze jeden (ze świetnymi rekomendacjami), ale czterdzieści kilometrów stąd. Jeżeli uda mi się namówić swoją koleżankę, żeby mnie tam zawiozła, wybiorę tę drugą opcję.

Poza tym Psiakowi trzeba będzie usunąć kamień z zębów, lecz wcześniej czekają go badania krwi. No i wypadałoby pokazać go okuliście, gdyż wciąż mruży oczka.

Przyznam, że trochę się zmartwiłam, ale zrobię wszystko, żeby Rudzielec był w pełni sprawny, zdrowy i szczęśliwy - nawet jeśli będę miała wybór pomiędzy wyjazdem nad morze a operacją, zrezygnuję z tego pierwszego.

środa, 29 lipca 2020

3118. Z rozkoszą

Wczoraj zakupiłam kolejną (mam nadzieję, że ostatnią) rolkę taśmy. Tym razem zdecydowałam się na kolor seledynowy. Był już turkus i róż, a cielisty i czarny w ogóle do mnie nie przemawiają. Piąte oklejanie odbędzie się w sobotę, bo przez cały przyszły tydzień fizjoterapeutka jest nieobecna.


Wieczorem zamówiłam piłkę (oczywiście po konsultacji z rehabilitantką), a dziś dostałam wiadomość, że produkt jest w drodze. Czyli istnieje spora szansa na jutrzejsze pojawienie się go w punkcie odbioru, czyli na stacji benzynowej.

Po dwudniowym przebywaniu na onkologii z rozkoszą posiedzę w środę i czwartek w domu - bez konieczności przemieszczania się autobusami i stania w ostrym słońcu na przystankach.

wtorek, 28 lipca 2020

3117. Małe radości

W ten jakże upalny wtorek zostałam przez swoją fizjoterapeutkę profesjonalnie oklejona różową taśmą. Wreszcie przeszłyśmy na "ty", gdyż dotychczasowe "paniowanie" było dość sztuczne. No i już wiem, że dla siebie i Męża mam kupić piłkę o średnicy 75 cm.

Pani kardiolog jest - niestety - nieobecna w tym tygodniu, więc próby dostania się do niej spełzły na niczym. Ale nie pali się - może uda mi się z nią spotkać w przyszłym tygodniu.

Na piątek umówiłam się z Rudzielcem do weterynarza. Minęły trzy miesiące od ostatniej wizyty, więc wypadałoby go odrobaczyć. Poza tym wydaje mi się, że ma trochę za długie pazury. Chciałabym też, żeby doktor sprawdził jego tylne łapki - jak na mój gust dziwnie siedzi i zeskakuje ze schodów. Wolę dmuchać na zimne, bo chcę, by Psiak był zdrowy, zadbany, zaopiekowany i szczęśliwy.

Przygotowałam się także do zajęć z jogi. Jest mata, specjalne spodnie i skarpetki. Koszulki funkcyjne też posiadam. Mam nadzieję, że po powrocie znad morza będę mogła rozpocząć zajęcia.

No i wciąż myślę o podjęciu zatrudnienia. Przed ostatecznym wcieleniem w życie opracowanego w głowie planu powstrzymuje mnie jedynie badanie USG piersi, którego termin przypadnie na pierwszą połowę sierpnia. Jeśli wszystko wyjdzie dobrze, jeszcze przed wyjazdem zacznę działać.

poniedziałek, 27 lipca 2020

3116. Co mam

Tyle jubileuszy umknęło mojej uwadze w ubiegłym tygodniu - dziewięć lat pisania w tym miejscu, dziewięć miesięcy od ostatniej chemii, osiem miesięcy od operacji, pięć miesięcy od zakończenia radioterapii, cztery miesiące mieszkania z Mamą, trzy miesiące z Rudzielcem...

Dzisiaj miałam przedostatni zastrzyk Herceptyny. Odsiedziałam swoje - najpierw prawie godzinę przed wizytą u chemika, a potem półtorej godziny oczekiwania aż apteka wyda pielęgniarkom jedną małą fiolkę wartą ponad trzy tysiące złotych - na szczęście dla mnie i dla innych chorych - nie trzeba za nią płacić. Podobnie jak za Tamoxifen - trzy opakowania na trzy miesiące za PLN 0,00.

Jutro czwarte oklejenie taśmami. Spróbuję też dostać się do kardiologa, bo nie podobają mi się wartości ciśnienia - dolne wciąż oscyluje w granicach setki. Niech fachowiec się wypowie co na ten temat myśli.

niedziela, 26 lipca 2020

3115. Lambada

Podczas którejś tam z ostatnich wizyt fizjoterapeutka pytała mnie o Męża - czy coś ćwiczy, jak dba o siebie i tak dalej. Zgodnie z prawdą powiedziałam co wiedziałam. Poprosiła mnie wówczas o przekazanie mu, że jeśli nic ze sobą nie zrobi, pewnego dnia stanie się kaleką.

Powyższe słowa Dyrektor Wykonawczy usłyszał jeszcze tego samego dnia wieczorem. Nie był zdziwiony, gdyż ma świadomość swojego problemu z otyłością, ale przyznam, że mina mu trochę zrzedła.

Nie żeby rehabilitantka była złośliwa - co to, to nie. Widziała Głos Rozsądku kiedy raz przyszedł do niej ze mną, by popatrzeć jak mam poprawnie wykonywać w domu ćwiczenia. Znalazła rozwiązanie, które wymagało zgody zainteresowanego.

Mąż nie palił się zbytnio do odwiedzenia jej gabinetu, ale kiedy usłyszał ode mnie, że nie mam siły pchać go na wózku dla niepełnosprawnych, powoli dopuścił do siebie myśl, że może jednak warto spróbować.

Wczoraj pojechał do fizjoterapeutki, która dokładnie sprawdziła w jakiej jest kondycji. Rozmasowała mu spięty kręgosłup, pokazała jak ma siadać, wstawać oraz wykonywać różne czynności. Doszła do wniosku, że z Dyrektorem Wykonawczym nie jest jeszcze tak źle.

W najbliższą sobotę mamy zjawić się u niej razem, bo pokaże nam ćwiczenia, które możemy wspólnie robić w domu. No i w tym celu dobrze byłoby zakupić piłkę odciążającą kręgosłup. Akurat to nie jest żadnym problemem.

Mnie pozostaje wspierać Małżonka i życzyć mu wytrwałości, determinacji, sumienności, samodyscypliny oraz silnej woli. Jazda na rowerze, dziewięć tysięcy kroków każdego dnia oraz basen raz w tygodniu plus ćwiczenia w domu i wszystko będzie dobrze. No i dieta - MŻ, czyli Mniej Żreć.

A skąd akurat taki tytuł na tę notkę? Ano stąd, że rehabilitantka patrząc na brzuch Głosu Rozsądku rzuciła mimochodem: "niezłą lambadę tu mamy".

sobota, 25 lipca 2020

3114. Nowości

Wróciły upały, a wraz z nimi zmęczenie i brak sił. Dopiero teraz doświadczam prawdziwości stwierdzenia, że taka pogoda nie jest sprzymierzeńcem nadciśnieniowców.

W czwartek byłam u swojej fryzjerki na trzecim już podcięciu włosów. Nie dość, że pojawiła się w pracy specjalnie i wyłącznie dla mnie; nie dość, że znowu nie wzięła ode mnie pieniędzy, to jeszcze po wspólnym wyjściu z salonu zaproponowała mi podwózkę do zoologa.

Byłam przygotowana na taki obrót spraw (czyli że nie policzy mi za usługę) i już wcześniej zakupiłam dla niej wyjątkową zakładkę do książek, które uwielbia czytać. Trzeba było widzieć radość na jej twarzy po otworzeniu pudełka...


Znajoma psiara, prowadząca sklep zoologiczny na drugim końcu miasta, zaopatrzyła mnie w zapas smaczków dla Rudzielca.





Zamówiłam też matę do jogi, którą wykorzystam do ćwiczeń zaleconych przez fizjoterapeutkę. Dzisiaj - prywatnie - był u niej Mąż, ale o tym napiszę oddzielnie.

środa, 22 lipca 2020

3113. Barwy

Dni mijają tak szybko, że nawet nie wiem kiedy była niedziela, a już mamy środę. W sumie jeden podobny do drugiego jeśli chodzi o wszelkie poranne i wieczorne rytuały.

Psiak po porannym spacerze z Mężem wskakuje mi do łóżka i patrzy czy mam otwarte oczy. Jeśli nie, kładzie się grzecznie obok albo zeskakuje i biegnie do innego pokoju. Jeśli widzi, że nie śpię, domaga się miziania; liże mnie po twarzy i cieszy się na mój widok. Czasem jeszcze sobie razem podrzemiemy z pół godzinki (albo i całą).

Potem wstaję, zmieniam Rudzielcowi wodę w miseczce, odważam 60 gramów karmy, a sama wykonuję ćwiczenia usprawniające lewą rękę. W poniedziałek byłam na trzecim oklejeniu taśmami. Fizjoterapeutka powiedziała, że jest ze mnie dumna, bo widać różnicę. Za jej zgodą zwiększyłam ilość powtórzeń z pięciu do dziesięciu.

Mierzę ciśnienie przed wzięciem leków i przed śniadaniem. Nie jestem zadowolona, bo po nocy wciąż oscyluje ono w okolicach 137/92. Za to wieczorne wartości zawsze są w normie, więc na razie mamy połowiczny sukces.

Zauważyłam, że odrobinę mniej się męczę i mam trochę więcej siły. Idealnym miernikiem są schody - wcześniej już na drugim piętrze byłam zadyszana. Teraz jestem w stanie wejść na czwarte bez odpoczynku.

We wtorek miałam teleporadę z panią psychoonkolog. Podzieliłam się z nią swoimi obawami, lękami, wątpliwościami, ale też i dobrymi rzeczami, które doceniam i za które jestem wdzięczna.

Poza tym gram z Mamą w scrabble, chodzę na spacery z Miziakiem, jem różne pyszności, czyli odpoczywam, regeneruję organizm, nabieram sił i ładuję akumulatory.

niedziela, 19 lipca 2020

3112. Jutrzejsze problemy

Sobota i niedziela leniwe, niespieszne i całkiem zwyczajne. Nic spektakularnego się nie dzieje. Zwykła codzienność, którą doceniam nie czekając na fajerwerki. Cieszy mnie każdy dzień, jaki mogę przeżyć.

Trochę się boję tego, co będzie potem - po ostatnim zastrzyku Herceptyny. Teraz wciąż jeszcze czuję się zaopiekowana i leczona. Później pozostaną badania i wizyty kontrolne.

Z pewnym niepokojem myślę też o pracy, którą chcę podjąć. Czy mój plan wypali, czy mi się uda, czy dam radę? Wiem, że wyjście do ludzi i możliwość comiesięcznej pensji bardzo by mi pomogły.

Póki co staram się zbytnio nie przejmować, ale różnie z tym bywa - raz lepiej, raz gorzej.

piątek, 17 lipca 2020

3111. Plany

Z zachowaniem środków ostrożności (ale bez przesady) w mijającym tygodniu odwiedziłam onkologiczną znajomą w domu, a wczoraj - z inną - spotkałam się na kawie i deserze w knajpce. Bardzo brakowało mi takiego kontaktu - pewnie jak większości z nas.

Mąż codziennie jeździ do pracy i z powrotem na rowerze. Kupił sobie to, co było mu potrzebne - hamulce, błotniki, bagażnik, sakwy, plecak, oświetlenie, odblaski, linkę, klucze, pompkę, bidon, kask, rękawiczki, spodenki, dwie koszulki, oraz bluzę. Czekamy jeszcze tylko na dostępność kurtki przeciwdeszczowej.

Dzięki skarbonkowym oszczędnościom starczyło na doposażenie roweru i rowerzysty. Zostało też sporo na główny cel, czyli prezent urodzinowy - "wypasiony" skok spadochronowy (nagranie, zdjęcia, dyplom) Dyrektora Wykonawczego w tandemie.

Głos Rozsądku sprawdził w sieci ceny biletów PKP nad morze. Jeśli uda się nam tam wybrać we wrześniu, za sprawą zniżek przysługujących przy znacznym stopniu niepełnosprawności zamiast PLN 460 zapłacimy jedynie PLN 150 w obie strony - i to podróżując Intercity oraz Pendolino. Bilet dla Rudzielca kosztuje ponoć PLN 15,20 - o ile pies nie jedzie w transporterze.

Życie nauczyło mnie, że z planami różnie bywa, więc - póki co - podchodzę do nich z ostrożnością i dystansem. Rok temu też mieliśmy być nad Bałtykiem, a zamiast tego spędzaliśmy czas na oddziale chemioterapii dziennej.

środa, 15 lipca 2020

3110. Szansa

Jakoś mi tak dziwnie nie jeździć na onkologię. Nie żebym specjalnie za nią tęskniła, ale jeszcze nie przywykłam, że te odwiedziny mogą być (i oby tak się stało) coraz rzadsze.

Jestem w kontakcie z czterema, poznanymi podczas leczenia, znajomymi. Tylko jedna z nich mieszka w tym samym mieście, ale z pozostałymi trzema regularnie rozmawiam przez telefon. No chyba, że pokrywa się nam termin wizyt - wtedy czasem uda się spotkać na chwilę na korytarzu.

Ćwiczę dwa razy dziennie - zgodnie z zaleceniem fizjoterapeutki. Mało tego - poprosiłam ją nawet o pomoc w znalezieniu dla mnie zajęć jogi prowadzonych przez kogoś, kto będzie świadomy ograniczeń wynikających z operacji piersi. Niektórych rzeczy nie wolno mi bowiem robić - jak choćby wszystkiego, co wymaga podpierania się na lewej ręce.

Joga od dawien dawna chodziła mi po głowie, a teraz jest chyba najlepszy czas, żeby wreszcie zająć się stanem swojego ciała i umysłu. Potrzebuję ruchu, ale spokojnego i wyciszającego duszę.

poniedziałek, 13 lipca 2020

3109. Pokoju

Stało się to, czego się spodziewałam. Cóż... Ze swojej strony zrobiłam wszystko, by do tego nie dopuścić. Mąż i Mama również.

Czasu nie cofniemy i niczego nie zmienimy. Trzeba żyć dalej.

Wszystkim - bez względu na to, na kogo głosowali, życzę tylko jednego - pokoju.

niedziela, 12 lipca 2020

3108. Zagłosowane

Może nie w pełni "za", ale z pewnością "przeciwko". Czasem trudno jest wybrać tak zwane "mniejsze zło". Tym razem jednak nie mieliśmy problemów - ani ja, ani Mąż, ani Mama. Zagłosowaliśmy zgodnie z tym co myślimy i z tym co czujemy.

Może nasze głosy nie będą się liczyć w ogólnym rozrachunku, ale z pewnością nie oddaliśmy tej tury walkowerem.

sobota, 11 lipca 2020

3107. Z braku miłości

Wczoraj niemiłosierny żar lejący się z nieba, a dzisiaj okrutnie zimno i mokro, bo  od rana pada z przerwami. Oczywiście, że wolę obecną pogodę, bo nie dość, że nie mam siły, to upał dodatkowo mnie osłabia.

Świętujemy od samego południa. Okazją są imieniny Mamy. Były kwiaty, prezenty i życzenia. Były też trzy różne pizze, sernik na zimno, kawa, lody i szampan. Były także trzy partie scrabble rozegrane w międzyczasie oraz spacer z Rudzielcem.

Czasem fajnie jest posiedzieć w domowych pieleszach, razem z najbliższymi - tak bez pośpiechu, bez stresu, bez patrzenia na zegarek.

piątek, 10 lipca 2020

3106. "O życiu z rakiem i po raku"

Dzisiaj będzie krótko, konkretnie i na temat. Jakiś czas temu znalazłam w sieci informację, którą właśnie teraz dzielę się z Wami. Może Ty lub ktoś z Twoich bliskich, znajomych, czy rodziny zachorował lub choruje na raka? Może właśnie takiej osobie przyda się poniższa lektura?

Jest taka książka, którą polecam, bo sama ją mam i wiem o czym piszę. Nie trzeba jej kupować, nie trzeba nawet płacić za jej wysyłkę. Można ją dostać zupełnie za darmo. Wystarczy napisać mail z adresem i poczekać aż trafi do skrzynki pocztowej.

Więcej szczegółów znajdziecie TUTAJ

W miarę możliwości i chęci, udostępniajcie tę wiadomość - niech trafi do jak najszerszego grona potrzebujących, niech jak najwięcej ludzi z niej skorzysta. Bo naprawdę warto.

czwartek, 9 lipca 2020

3105. Jedenaście

Jestem na urlopie od onkologii. Ani w tym, ani w przyszłym tygodniu nie mam żadnych badań, rehabilitacji, konsultacji, czy wizyt lekarskich. Między 20. a 24. lipca pojadę do fizjoterapeutki na kinesiotaping, a 27. czeka mnie przedostatni zastrzyk Herceptyny. No chyba że wczoraj przepisane leki nie zadziałają...

A propos tabletek - od dzisiaj łykam ich jedenaście każdego dnia - Euthyrox 75 (niedoczynność tarczycy), Vitamina D3 2000 j.m. i Calperos 1000 (osteoporoza), Efectin ER 75 (wenlafaksyna od psychiatry), Femelis Meno (menopauza), Vivacor 6,25 mg i Candepres 32 mg (nadciśnienie i niewydolność serca), Tamoxifen 20 mg (antyestrogen). Euthyrox na czczo (nie ma na zdjęciu), sześć rano, jedną w południe i trzy wieczorem.

środa, 8 lipca 2020

3104. Raporcik

Wczoraj rano zadzwoniłam do psychiatry, który wystawił mi e-receptę na tabletki. Potem pojechałam na badanie słuchu. Okazało się, że wszystko z uszami jest w porządku. Po raz pierwszy w życiu miałam robioną tympanometrię - ciśnienie dobre, odruchy też. A to, że głośno mówię, jest chyba kwestią osobowości, charakteru i rodzaju prac, jakie wykonywałam.


Wróciłam do domu, zjadłam obiad, wyszłam na spacer z Rudzielcem i poszłam odwiedzić koleżankę poznaną podczas poprzedniej rehabilitacji. A wieczorem, razem z Mężem, byliśmy po różne potrzebne akcesoria do roweru. Dyrektor Wykonawczy nabył wszystko co chciał - poza kaskiem, błotnikami, bagażnikiem i kluczami.

Zostawiliśmy zakupy w mieszkaniu, zjedliśmy coś na szybko i wzięliśmy Psiaka na spacer połączony z biedronkowymi sprawunkami. Później byłam tak zmęczona, że padłam jak kawka i nawet nie odpaliłam laptopa.

Dzisiaj byłam na onkologii - EKG bez kolejki, podobnie wizyta u pani kardiolog, od której dostałam dwa nowe leki na nadciśnienie oraz niewydolność serca - Vivacor i Candepres.


Przy okazji pobytu w aptece, wykupiłam spray do uszu przepisany w ubiegły czwartek przez laryngologa. Wreszcie mogę go zacząć używać, bo jestem już po badaniu słuchu.


Nadal szybko się męczę, nie mam siły, prawie przez cały czas jest mi słabo, duszno i gorąco (i nie są to fale uderzeniowe). Na dodatek boli mnie jeszcze kręgosłup lędźwiowy. Ale się nie daję i liczę, że te nowe leki wpłyną na poprawę mojego samopoczucia.

poniedziałek, 6 lipca 2020

3103. Nigdy

Wczoraj spałam aż do dziewiątej, a dzisiaj wstałam pół godziny wcześniej. Przez te upały i codzienne pobudki na rehabilitację byłam tak zmęczona, że bardzo potrzebowałam snu.

Na onkologię pojechałam dopiero po dwunastej, a i tak do chemika weszłam dwie godziny później. Gdyby nie uprzejmość pielęgniarki, która szybciutko poszła do apteki po Herceptynę, pewnie nie dostałabym dziś zastrzyku.

Poniedziałki są najgorsze jeśli chodzi o ilość pacjentów, ale przez świąteczny 1. maja iniekcje przesunęły mi się z piątków właśnie na poniedziałki. Nic to - dam radę - zostały mi jeszcze tylko dwa ukłucia.

Po dziesięciu minutach i przeszukaniu czterech segregatorów w dwóch gabinetach odebrałam wreszcie wynik cytologii. Udało mi się też spytać panią kardiolog o środową wizytę - przed wejściem do niej mam poprosić pielęgniarki o zrobienie EKG.

Zerwał się wiatr, spadł deszcz i można funkcjonować. Właśnie wróciliśmy z Mężem (na razie ma pierwszą zmianę w pracy) ze spaceru z Rudzielcem. Przyjemny chłodek panuje na dworze - oby jak najdłużej.

niedziela, 5 lipca 2020

3102. Rower

Wczoraj rano, po śniadaniu, podczas planowania co będziemy robić, Mąż oznajmił, że jedzie po rower. Kilka dni temu powiedział mi, iż kolega z pracy chce mu go dać. Sam kiedyś dostał jednoślad od kogoś innego, a że nikt go nie używa, więc lepiej, by ktoś na nim jeździł.

Sobotę mieliśmy dość napiętą jeśli chodzi o rzeczy do zrobienia - z obowiązku (zakupy, wpłata pieniędzy na konto, wymiana baterii w zegarku dla Mamy) i dla przyjemności (lody, spacer z Rudzielcem, film), więc dopiero dzisiaj przed południem Dyrektor Wykonawczy stał się posiadaczem takich oto dwóch kółek.


Cieszy się Głos Rozsądku, cieszę się ja - że Małżonek może w końcu małymi kroczkami zacznie dbać o siebie (pierwszy stopień otyłości), ale również dlatego, że wreszcie będzie można sprezentować mu coś, co z pewnością się przyda podczas pedałowania, bo poza chęciami Dyrektor Wykonawczy nie ma nic.

piątek, 3 lipca 2020

3101. Wieści

Pani laryngolog zajrzała mi wczoraj do gardła, nosa i uszu. W prawym czysto, a w lewym znalazła odrobinę woskowiny przyklejonej do błony bębenkowej. Pomimo kilkukrotnych prób jej usunięcia, nie udało się. Mam kupić specjalny spray i używać go dwa razy dziennie. Ale zanim zacznę stosować ten preparat, idę na badanie słuchu - audiometrię impedancyjną oraz tonalną. Dostałam od lekarki skierowanie, w ramach którego umówiłam się na przyszły wtorek na konkretną godzinę. Całkiem za darmo.

Wieczorem punktualnie o dziewiętnastej przyszedł hydraulik, któremu wymiana baterii nad wanną zajęła dwadzieścia minut - z zegarkiem w ręku. Różnica jest - przetestowałam nowy prysznic w dzisiejszy poranek.


Jeśli nic się nie zmieni, dokładnie za dwa miesiące będziemy w drodze nad morze. Dyrektor Wykonawczy zarezerwował dla nas na dwa tygodnie pokój u tej samej pani na Wyspie Sobieszewskiej co do tej pory. Oczywiście zabierzemy ze sobą Rudzielca.

Oficjalnie zakończyłam rehabilitację na onkologii. Fizjoterapeutka od poniedziałku ma urlop, ale po powrocie mam się jeszcze z nią umówić na trzy klejenia taśmą. Dziś jestem dwukolorowa - turkusowo-różowa. Czekam na Męża, by zrobił mi zdjęcie - wtedy się pochwalę.

Ćwiczenia w domu przynoszą efekty - podobnie jak Hivamat oraz masaż - lewe ramię, które miało półtora centymetra więcej w obwodzie niż prawe, po dwóch tygodniach zgubiło centymetr, a to bardzo dobrze.

Zarówno pani doktor rehabilitant, jak i fizjoterapeutka zawsze mierzą obie kończyny górne w kilku miejscach i skrupulatnie zapisują wyniki, by porównać je potem z tymi po rehabilitacji.

Chciałam się jakoś odwdzięczyć i w ramach podziękowania napisałam kilka słów, a także podarowałam fizjoterapeutce ozdobną zakładkę do książki.

czwartek, 2 lipca 2020

3100. Kropka

Kiedy zaczęłam ćwiczyć, fizjoterapeutka od razu zauważyła zmianę i tym razem mnie pochwaliła. Do ćwiczeń mam również dołożyć masaż lewej piersi. Jutro ostatnie spotkanie, na którym zostanę oklejona taśmą. Potem zobaczymy się jeszcze trzykrotnie podczas kolejnych oklejań.

W ubiegłym tygodniu naprawiany był piecyk, a dziś wieczorem przyjdzie hydraulik wymienić baterię w łazience na nową. Dotychczasowa - prawdopodobnie trzydziestoletnia (albo i starsza) - padła na dobre podczas wczorajszej kąpieli Męża.

A ja niebawem wybieram się prywatnie do laryngologa, bo i Dyrektor Wykonawczy i Mama powtarzają mi, że strasznie głośno mówię, więc niech ktoś, kto się zna, sprawdzi co jest na rzeczy. Poza tym, po myciu uszu, często są one zatkane wodą. No i od dziesięciu lat śpię w zatyczkach.

środa, 1 lipca 2020

3099. Dzień Psa

Ponoć Rudzielec ma pełne prawo obchodzić dzisiaj swoje święto. On nawet sobie nie zdaje z tego sprawy jak ważna jest dla mnie jego obecność.

Wiele bym mogła napisać na jego temat, ale obawiam się, że wciąż powtarzałabym te same słowa - o wyjątkowości, spokojnym charakterze i cudownym usposobieniu.

Wniósł do mojego życia jeszcze więcej koloru, dodał mu rumieńców, uśmiechu, radości i czułości. Mogłabym patrzeć na niego bez końca i schrupać w całości.

Miziak doskonale wie kiedy będę wychodzić z domu. Leży wtedy na dywanie, z łebkiem na łapkach i ma takie smutne spojrzenie. Wystarczy, że do niego podejdę, a momentalnie odwraca się na grzbiet i oczekuje głaskania. Zmieniają się też jego oczy.


W poleconym przez dwie znajome psiary osiedlowym sklepie zoologicznym zakupiłam dużo różnych smaczków. Testowaliśmy wszystkie, by ostatecznie pozostać przy tych, które mu najbardziej pasują i starczają na dłużej.



Najwięcej czasu zabierają mu kości, więc mam ich sporo. Przepada również za suszoną wołowiną i marchewką w paskach, a także za mięskiem nawijanym na kostki oraz za gryzakiem z zieloną herbatą, który jest podobno skuteczny do oczyszczania zębów.


Uwielbia banany, arbuza, biszkopty, jogurty, mozzarellę, serki homogenizowane, topione, białe i żółte oraz lody. Oczywiście wszystkie wyżej wymienione dostaje w małych ilościach i raz na jakiś czas. Podstawą jego żywienia jest bowiem bezzbożowa i hypoalergiczna karma z mięsa jelenia i ziemniaków.